(piosenka zalinkowana linjkę wyżej)
- Mamo zobacz to ten pan, o którym mówiła Emily,
że on jest pedałem – jakaś dziewczynka przechodząc obok, pokazała mamie mnie
malutkim paluszkiem.
- Córciu nie ładnie tak o kimś mówić –
upomniała ją matka – Przepraszam pana za moją córkę, mam nadzieję, że pana nie
uraziła – spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Nic się nie stało – próbowałem ukryć mój
smutek – Czasami dzieci powiedzą coś czego nie powinny- posłałem jej wymuszony
uśmiech, no cóż od bardzo dawna tylko w taki sposób się uśmiecham, więc
sztuczny uśmiech mam opanowany, no ale po moich oczach można było się
dowiedzieć wszystkiego, niestety.
- Oj tak – westchnęła – Jednak Mary pana
uraziła – stwierdziła, no tak moje smutne oczy dały o sobie znać. No ale co
poradzić? Byłem cholernie smutny, chciało mi się płakać, tak jak każdego dnia
kiedy ktoś mnie obrażał, wyzywając od pedałów, debili, lalusiów i plastików. Do
tego raczej nie da się przyzwyczaić.
- To nic takiego – dalej kłamałem, nie
potrafiłem być szczery, rzadko komu się zwierzałem ze swoich problemów.
- Niech mi pan nie wciska kitu – coś było w
tej kobiecie takiego przyjaznego, szczęście bychało od niej na kilometr, szkoda
że ode mnie buchało nieszczęście.
- No może troszeczkę – w końcu przyznałem
spoglądając na znudzoną naszą rozmową dziewczynkę.
- Mamo nudzę się – jęknęła ciągnąc matkę za
rękę w kierunku wyjścia z parku.
- Poczekaj jeszcze chwilkę skarbie, zaraz
przyjdzie siostra i pójdziemy na szarlotkę, dobrze? – na twarzy małej Mary
pojawił się szeroki uśmiech.
- Czemu ten facet jeszcze nie poszedł? – spojrzała
na mnie pogardliwym spojrzeniem, słysząc te słowa poczułem ukucie w sercu, ale
starałem się tego nie okazywać.
- Pani córeczka niezbyt za mną przepada –
stwierdziłem patrząc na dziewczynkę, która z wielkim uśmiechem przeglądała się
bezdomnemu kotkowi siedzącemu pod ławką.
- Proszę mów mi Meg – wyciągnęła rękę.
- Niall – uścisnąłem jej dłoń.
- To niezupełnie tak. Emily czyli moja druga
córka, jest tak jakby waszą anty fanką. Bardzo często przezywa was kiedy słyszy
gdzieś waszą piosenkę. Niestety robi to przy Mary i mała to podłapała –
westchnęła – Próbowałam ją tego oduczyć, ale…
- Jak dziecko coś podłapie to trudno to
później wybić z głowy – dokończyłem za nią.
- Tak jakby.
- Emily – wrzasnęła Mary pokazując palcem
jakąś dziewczynę zbliżającą się w naszą stronę. Tak na moje oko miała jakieś
szesnaście lat.
- yy.. co ten koleś tu robi?! – popatrzyła na
mnie niezbyt przyjemnym wzrokiem.
- Mary przezwała Nialla więc postanowiłam go
przeprosić – Meg posłała swojej córce karcące spojrzenie.
- I bardzo dobrze – Emily przybiła siostrze
piątkę.
- Powiedziałam że to pedał – pochwaliła się
mała dziewczynka.
- No siostra, a jeszcze coś mu wygadałaś? –
spytała moja anty fanka z uśmiechem na ustach.
- Nie – Mary spojrzała na mnie jakoś tak
dziwnie.
- Dziewczynki Niall tu stoi obok was –
upomniała ich matka posyłając mi przepraszające spojrzenie.
- No i dobrze niech wie, że jest największym
plastikiem na świecie, ma obrzydliwe farbowane blon włosy i strasznie krzywy
zgryz z którego wszyscy się śmieją – dziewczyna posłała mi pogardliwe
spojrzenie, tego było już za wiele, oczy mi się zaszkliły, poczułem się jak
śmieć, choć może właśnie nim byłem?! – A pedale proszę cię zrób coś z tym ryjem
bo twarzą to tego nie można nazwać – dodała z uśmiechem. Łza spłynęła po moim
policzku, było mi wszystko jedno czy ktoś to widział, to nie było ważne.
Odwróciłem się na pięcie i wycierając coraz większą ilość łez poszedłem do
domu.
(w
domu chłopaków)
- Już jestem! – krzyknąłem wchodząc do salonu. Oby chłopaki nie zauważyli moich spuchniętych oczu od płaczu. Na szczęście byli zbyt zafascynowani jakimś marnym horrorem, żeby coś zobaczyć. Jednak nie było z nimi Louisa, to trochę dziwne, on zawsze najchętniej z nas wszystkich siedział przed telewizorem.
- Niall idź zobacz co z Lou, bo zerwał się
jakoś tak godzinę temu z kanapy i pobiegł na górę, nie wiadomo dlaczego. Jakoś
dziwnie się zachowywał – powiedział Liam nie odrywając wzroku od ekranu.
- Okay – w sumie to dobrze że nie musiałem
siedzieć z chłopakami. Szybko wbiegłem po schodach i bez pukania wparowałem do
pokoju mojego przyjaciela. To dziwne, nigdzie go nie było. Niepewnie wszedłem w
głąb pokoju, nagle usłyszałem cichutkie szlochanie, które chyba dochodziło z
garderoby pasiastego.
- Lou? – uchyliłem drzwi, w samym koncie
pomieszczenia siedział Marchewa, po jego policzkach spływały olbrzymie łzy. Ten
widok mnie zszokował, nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie, nigdy.
Kiedy otrząsnąłem się z szoku, podbiegłem do kumpla i ukucnąłem obok na ziemi.
Dopiero teraz zauważyłem, że na nadgarstku Louiego jest mnóstwo krwi. Nie
mogłem w to uwierzyć, dlaczego mój pasiasty chciał zrobić sobie krzywdę?!
Szybko chwyciłem jakiś podkoszulek z półki i przycisnąłem do mocno krwawiącej
rany. – Co się stało?
- Niall … - wyszeptał i wtulił się w mój tors,
dostał kolejnego ataku płaczu.
- Ciii Louis… nie płacz – pogłaskałem go po
głowie.
- Ja-ja nie-nie ch-chcę w-was tracić, nie-nie
ch-chcę, żeby ze-zespół się rozpa-pa-dł – wydukał odsuwając się ode mnie i
chowając twarz w dłonie. Mój przyjaciel cały drżał.
- Nie rozpadniemy się – okłamałem go, nie
powiem mu przecież w takiej chwili, że chcę odejść z zespołu.
- Wszystko sły-słyszę … - wytarł łzy z
policzka.
- Ale co słyszysz? – nie wiedziałem o co
chodzi.
- Słyszę przez ścianę jak wypłakujecie się w
poduszkę każdego wieczoru, ja tego więcej nie zniosę. – popatrzył ma mnie ze smutkiem – Dzień w
dzień to samo, już nie jest tak jak kiedyś. Wczoraj przyłapałem Zayna jak
nafaszerował się jakimiś lekami nasennymi, boję się o niego, on może sobie coś
zrobić. Ja-ja się boję, jestem przerażony.
- Ale dlaczego się pociąłeś, dlaczego? –
wytarłem jego krew z podłogi drugą koszulką.
- Bo mam tego dosyć. Nie zniosę więcej widoku
waszych smutnych oczu, to koszmar. – to już nie był ten sam uśmiechnięty Louis,
nie to był zupełnie ktoś inny, ktoś kogo nie znałem – I ja… - odwrócił wzrok.
- I? – próbowałem spojrzeć mu w oczy, ale
uciekał wzrokiem za każdym razem – Louis co chciałeś powiedzieć? – przyjaciel
spojrzał na mnie niepewnie po czym westchnął z rezygnacją.
- Bo ja… się zakochałem – słysząc to
uśmiechnąłem się lekko.
- To wspaniale – ucieszyłem się z tej nowiny,
chyba bardziej niż sam pasiasty. Właśnie dlaczego mój kumpel się nie ciszył? To
dość dziwne.
- Nie rozumiesz – pokręcił głową i znów zaczął
cichutko szlochać – Ja zakochałem się w …- popatrzył na mnie niepewnie – Zaynie
– jego oczy były zrozpaczone, on się bał.
- Ale jak to? – zamrugałem kilka razy
zdezorientowany, takiego zwierzenia się nie spodziewałem. To był dla mnie
ogromny wstrząs. Mój przyjaciel zakochał się w Zaynie?! Co?! To niemożliwe.
- Ja-ja nie-nie jeste-m pe-pedałem – Louie
dostał kolejnego ataku płaczu – Nie chcę nim być, to mnie przeraża. To może zniszczyć naszą przyjaźń. Proszę nie mów mu –
wytarłem łzę spływającą po policzku pasiastego. Jak on mógł mysleć, że to że
jest gejem może zniszczyć relacje między naszą piątką?! to że jest gejem nie ma
znaczenia, przecież nie brzydzę się go. Jest dalej moim najlepszym przyjacielem,
to dalej mój Boo Bear. Nie obchodzi mnie jego orientacja. Ważne, żę jest i
tylko to się liczy. Myślę, że chłopaki pomyśleliby tak samo, chyba.
- Nic nie powiem Zaynowi – zapewniłem głaszcząc
jego czuprynę.
- Dziękuję – uśmiechnął się smutno – Jesteś prawdziwym
przyjacielem.
- Jakbyś chciał zwierzyć się mi to wal śmiało,
zawsze znajdę czas – zmierzwiłem jego grzywkę z uśmiechem.
- Niall? – spojrzał na mnie załzawionymi
oczami – Powiedz tak szczerze czy my się rozpadniemy? – starał się powstrzymać
łzy gromadzące się w jego oczach.
- Nie wiem Louie, naprawdę nie wiem –
przytuliłem go mocno, po moim policzku spłynęła powoli jedna pojedyncza łza.
Gdzieś głęboko w sercu dalej wierzyłem w siłę
naszego zespołu.