czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 5:Kto, gdzie, co i jak. I niby dlaczego nie mogę zachowywać się normalnie?!


 - Witam szanowne One Direction – Joe uśmiechnął się sztucznie do piątki chłopców, którzy właśnie do nas podeszli.
 - Dzień dobry – chłopak w czerwonych rurkach uprzejmie odwzajemnił uśmiech – Cześć – zwrócił się do nas – Jestem Louis, ale możecie mi mówić Tomo albo Boo-Bear, czy jak tam chcecie – zauważyłem jedno: sprawiał wrażenie wiecznie uśmiechniętego i szalonego nastolatka – To jest Harry, na którego wołamy Loczek albo Hazza – wskazał na zamyślonego chłopaka z burzą loków  na głowie. Ciekawe o czym on tak rozmyślał.  – To Liam, Li czy też daddy – pokazał na chłopaka w koszuli w kratę, on też myślami był gdzieś hen daleko stąd – Ten po mojej prawej to Zayn, nasz kochany DJ Malik czy też Zaynuś lub terrorysta – zaśmiał się i dał kuksańca mulatowi, który posłał mu śmieszne spojrzenie – A ten karzełek to Niall, Nialler, farbowany blondynek, Horanek hmm… a no tak i pączuś – blondyn zburaczył się słysząc ostatnie przezwisko.
 - Miło poznać – Kendall uśmiechnął się do nich – Ja jestem Kendall.
 - Ja mam na imię Logan, mówią, że jestem kujonem ale to nie prawda – schował za plecami swoje czasopismo.
 - Taaa, nie ładnie tak kłamać – James trzepnął do po głowie – a tak w ogóle to jestem James.
 - A ja Carlos – powiedziałem nieśmiało.
 - Oj kaskaderku co ty taki cichutki – zaśmiał się Kendall. Boże jak ja nienawidzę jak tak do mnie mówi, wtedy mam ochotę mu przywalić. To, że noszę na głowie ciągle kask, nie oznacza że jestem jakimś wariatem.
 - Cicho siedź – powiedziałem przez zęby, a Louis  nie wiadomo dlaczego zaczął się śmiać.
    Popatrzyłem jeszcze raz na każdego z chłopaków, byli jacyś dziwni, dlaczego dopiero teraz to dostrzegłem? Niby tacy zadowoleni z  życia, ale jakoś patrząc na nich dłużej nie mogłem uwierzyć w to ich szczęście.  Oni chyba coś ukrywali, ale co? Spojrzałem na jednego z nich, blondyna Nialla. On różnił się od innych najbardziej. Wpatrywał się uparcie w posadzkę holu lotniska zamyślony, nie zwracał uwagi na innych. Chyba poczuł na sobie moje spojrzenie, gdyż podniósł głowę i wtedy właśnie to zauważyłem. Jego oczy były zaczerwienione jakby miał się rozpłakać, to był straszny widok, uwierzcie mi na słowo. dominował w nich ogromny ból, smutek i strach, tak byłem tego pewnien. Zrobiło mi się go bardzo szkoda, chciałem podejść, spytać się dlaczego jest taki smutny, pocieszyć. Chciałem, ale nie mogłem. Dlaczego? Bo obiecałem Loganowi, że będę przestrzegał zasad tego cholernego Joe’go. Więc stałem z boku i obserwowałem to co działo się na około. Czułem się jak palant, stałem tam  i się gapiłem, no cóż nic ciekawszego miałem do roboty? Nic.  Zauważyłem, że dołączył do nas menager One Direction Paul, potężny mężczyzna o strasznie bladej karnacji. Dyskutował o czymś żywo z tego co pamiętam Liamem i naszym menagerem. Chłopcy z drugiego zespołu Zayn i Louis z czegoś się śmiali, a Harry im się przyglądał. Niall dalej stał na boku i w ogóle nie brał udziału w rozmowie. W pewnym momencie podszedł do niego Hazza i coś szepnął mu na ucho, ciekawe co, jaki ja jestem ciekawski. Blondynek uśmiechnął się do kumpla, lecz po chwili gdy Loczek odszedł on znów spochmurniał. Trochę dziwne. A co robili  kumple? James, Kendall i Logan rozmawiali o tym jakby już chcieli iść odpocząć po tej męczącej podróży. Niby człowiek siedzi w tym samolocie i nic nie robi, ale jak przychodzi co do czego to i tak pada z nóg. A ja… ja tam stałem jak jakaś ciota.
 - No to do hotelu, a potem na próbę – Joe zatarł zadowolony ręce. Czy on do reszty postradał zmysły? Halo! Ja padam z nóg!
 - O nie. Moi chłopcy dzisiaj odpoczywają – Paul uśmiechnął się do tamtej piątki. Widać gołym okiem, że troszczy się o nich i jest dla nich jak ojciec. Pewnie zawsze mogą na niego liczyć, nie to co my na naszego pierdolniętego menagera. Dobra przepraszam! Już nie będę przeklinał, przecież to sobie ostatnio obiecałem. Więc zastosujmy coś takiego: pierdolnięty, pojebany, wkurwiający = kochany. Okey? Boże Carlos gadasz sam do siebie! Opanuj się! Potrząsnąłem głową, żeby odgonić wszystkie te dziwne pomysły.
 - Moi jeszcze trochę popracują – on nas w końcu wykończy, posłałem mu nienawistne spojrzenie, na co ten murzyn tylko się wyszczerzył – To idziemy – dodał i ruszył w kierunku wyjścia z lotniska. Posłusznie wszyscy poszliśmy za nim , jak cztery kundle na smyczy. Nie stop! Chyba nie powinienem porównywać nas do psów, prawda? Matko ja świruje. Dobra wracam do rzeczywistości: na zewnątrz stały dwa duże autobusy, na jednym były podobizny chłopaków z One Direction, a na drugim nasze.
 - To nie będziemy mieć wspólnego tour busu? – spytał zdziwiony Louis, chyba skierował to pytanie do mnie gdyż stałem tuż obok niego. Już miałem odpowiedzieć, ale przypomniałem sobie co obiecałem Loganowi. Spojrzałem na pasiastego, który czekał aż coś powiem, a potem zerknąłem na Joe’go , który stał przy wejściu do naszego autobusu. Patrzył na mnie i kręcił głową z niezadowoleniem. Od razu w mojej głowie zabrzmiały jego słowa: jeśli zobaczę, że któryś z was w jakiś sposób kontaktuje się z którymś z członków One Direction to automatycznie wylatuje z zespołu! Przestraszyłem się, a jeśli na serio mnie wywali?! Speszony odszedłem jak najdalej Louisa rzucając krótkie:
 - Przepraszam – i weszłem szybko do tour busu, kątem oka widziałem  zdziwioną moim zachowaniem  minę pasiastego. Pewnie teraz uważa mnie za idiotę.
 - Dobry chłopiec – Joe poklepał mnie po plecach z triumfalnym uśmieszkiem. Nienawidziłem go z całego serca, nienawidziłem też siebie za to jak potraktowałem tego chłopaka.

____________________________
przepraszam że tak długo nie było nowego rozdziału, ale wyjechałam  na parę dni i tak jakoś wyszło ;p chcę tylko powiedzieć że akcja będzie się rozwijać powoli, jak pewnie sami zauważyliście ;) 
mam takie pytanie: czy ktoś w ogóle czyta tego bloga?

mogę liczyć na 2 kom? ;(

wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 4: I po co mu to do cholery obiecałem?!




 - Pamiętacie co wam mówiłem? –  menager spojrzał na nas wyczekująco.
 - Tak pamiętamy – odpowiedział za nasz wszystkich Kendall spoglądając co chwilę na jakąś atrakcyjną blondynkę, która stała po drugiej stronie poczekalni na przyloty.
 - To świetnie – ten straszny człowiek uśmiechnął się zadowolony. Czy on na serio musi być tak odrażający? W sumie to się nie dziwię, że nie ma żony, bo która by go zechciała?! Żadna. Skrzywiłem się na samą myśl, że ten czarnuch mógłby być dla kogoś kimś więcej . fuj!
 - Tak właściwie to po co tu siedzimy? – spytał James znudzony siedzeniem przez całą godzinę na plastikowym krzesełku w holu lotniska.
 - Czekamy na przylot chłopców z One Direction – udzieliłem mu odpowiedzi bo nikt inny nie raczył tego zrobić – Przecież, wiesz że wylecieli z Londynu dużo później niż my z Los Angeles – to było oczywiste. Nie mogłem doczekać się ich przybycia, od kiedy zrobiło się o nich głośno, chciałem ich poznać. W mediach ciągle powtarzają, że są piątką najlepszych przyjaciół których nie zniszczyła sława tak jak większość. Słyszałem też, że są strasznie zabawni, mili i zachowują się jak zwykli nastolatkowie. Co jest rzadkością w show biznesie, siedzę w tym od dziecka i wiem jak to wygląda.  Pewnie zastanawiacie się co robiłem takiego jak byłem dzieckiem? No tak na pewno nic wtedy nie słyszeliście o małym Carlosie… hmm… jak to wyjaśnić… można powiedzieć, że to przez rodziców: matka aktorka, która uwielbiała zabierać mnie na plan i ojciec biznesmen, który zabierał mnie do swojego biura, jak ja się wtedy nudziłem. Nie lubiłem z nimi jeździć do ich pracy, ale to był jedyny sposób, żeby spędzić z nimi trochę czasu. Można powiedzieć, że zmarnowałem swoje dzieciństwo, najpiękniejszy okres w życiu człowieka, na siedzeniu w biurze i planie filmowym. Rodzice próbowali mi to wynagrodzić drogimi prezentami, ale ja tego nie chciałem, wtedy tak jak dzisiaj potrzebuję tylko i wyłącznie ich miłości i niczego więcej. Niestety nie poświęcali mi uwagi, miłości też nie okazywali. Rodziców zastępowały mi nianie, taa, ich sztuczne uśmiechy pamiętam do dziś, nienawidziłem ich. Dobra koniec gadania o mnie, wróćmy do rzeczywistości. Więc na czym to ja.. a no już wiem. Powiem wam jedno: bardzo chciałbym znaleźć w którymś z nich prawdziwego przyjaciela, którego nigdy nie miałem i wiem, że pewnie domyślacie się dlaczego. Tak to właśnie przez to o czym myślicie.
 - Nawet o tym nie myśl – Logan spojrzał na mnie znad jakiegoś czasopisma naukowego, nasz kujonek. Rozejrzałem się dookoła ufff, na szczęście menager gdzieś sobie poszedł.
 - Nie wiem o czym mówisz – próbowałem go okłamać.
 - Dobrze wiesz co mam na myśli – odłożył gazetę i spojrzał na mnie współczująco – Też chciałbym ich poznać, też chciałbym żeby ta trasa była wyjątkowa, też chciałbym się świetnie bawić. Ale.. – nie dokończył.
 - Nie będziemy mieli na to czasu. Wiem Log – nie wiem dlaczego, ale zawsze zdrabniałem tak jego imię – ale to niesprawiedliwe – dokończyłem.
 - Masz rację. No cóż Joe był jedynym menagerem, który chciał nas promować. Podpisaliśmy kontrakt i teraz musimy dla niego pracować i robić to co nam każe. Nawet jeśli większość kasy za koncerty którą powinniśmy dostawać my, on nam zabiera. Nie możemy nic na to poradzić. Jest jeden plus – uśmiechnął się – możemy spełniać marzenia o wielkiej karierze boys bandu. Może i on jest kretynem, ale zobacz jak daleko dzięki niemu zaszliśmy. Wydaliśmy płytę, nakręciliśmy kilka teledysków, gramy koncerty, może nie takie duże, ale jednak, no i przecież niedługo będziemy przygotowywać piosenki na drugą płytę. Powinniśmy być mu wdzięczni, nawet jeśli nami pomiata.
 - Ale dlaczego nie pozwala nam zbliżyć się do chłopaków z One Direction? Czemu zakazał nam jakichkolwiek kontaktów z nimi? – chyba zadałem pytanie retoryczne, znałem na nie odpowiedź.
 - Bo twierdzi, że nie wolno bratać się z konkurencją. Mówi, że to zepsuje naszą karierę. Ale prawda jest inna… po prostu Joe jest świnią, która lubi uprzykrzać innym życie – Logan westchnął.
 - Taaa… - chyba niestety miał rację, menager uwielbia patrzeć na smutek innych ludzi.
 - Carlos? – mój kumpel popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
 - Tak? – ciekawe czemu tak się na mnie patrzył.
 - Proszę obiecaj mi, że nie złamiesz zakazu Joe’go . nie chcę, żeby ta świnia pod byłe pretekstem wyrzuciła cię z zespołu – miał poważny ton głosu.
 - Log ja… - zastanawiałem się czy mogę mu to obiecać.
 - Proszę obiecaj – nie dawał za wygraną, no cóż martwił się o mnie.
 - No dobrze – te słowa wywołały na jego twarzy ogromny wyszczerz, co sprawiło u mnie wybuch śmiechu. James zaciekawiony z czego się chichramy wyjął słuchawki z uszu i spojrzał na nas pytająco.
 - Co was tak rozbawiło? – spytał zniecierpliwiony.
 - Nic takiego – luknąłem na kujanka, któremu już minął napad głupawki.
 - Samolot lecący z Londynu właśnie wylądował na pasie numer 2 – rozległ się kobiecy głos z głośników. Od razu zerwaliśmy się całą czwórką z siedzeń i udaliśmy się w kierunku miejsca gdzie mieliśmy poznać chłopaków z innego zespołu. A raczej nie poznać, bo przecież Joe jest nieubłagalny, a po prostu przywitać, a potem pójść tam gdzie będzie nam kazał nasz kochany menager. Pewnie domyśliliście się że te ostatnie słowa to sarkazm. Stanęliśmy w tłumie osób czekających na swoich bliskich. Niektórzy trzymali w rękach tabliczki z takimi napisami jak:” Państwo Williams” albo ‘’Alberta Collins”( jakie dziwne imię).  W końcu ich dostrzegłem, pięć sylwetek idących w naszym kierunku taszcząc ze sobą walizki. Uśmiechnąłem się na ich widok, zastanawiając się czy naprawdę są tacy jak oczekiwałem. Oni też się uśmiechali, sprawiali wrażenie szczęśliwych. Wtedy wiedziałem, że ta trasa będzie wyjątkowa…


____________________________________________
HEJ! mimo że pod ostatnim rozdziałem było mało kom. to i tak postanowiłam dodać kolejny ;) jest mi bardzo smutno, że 15 osób zaznaczyło na ankiecie że czyta moje opowiadanie, a pod rozdziałami są po 2 kom. ;(   CZY MOGLIBYŚCIE TO ZMIENIĆ? bardzo proszę ! bo jak na razie nie wiem czy jest sens dalej dodawać rozdziały :\ a przecież akcja dopiero się rozwija! ;p

czy moge prosić o 3kom? bardzo mi na tym zależy! ;)
P.S kolejny rozdział mam już gotowy, ale poczekam aż będą jakieś komentarze ;)

poniedziałek, 9 lipca 2012

uwaga!

w tym miesiącu jeden z moich blogów bierze  udział w konkursie na blog miesiąca! więc mam taką prośbę: czy mogłybyście oddać swój głos na numer 10? bardzo was o to proszę! głos można oddać na tej stronie:

http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ 

BARDZO BARDZO PROSZĘ O GŁOSY NA MNIE!!! ;)