wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 4: I po co mu to do cholery obiecałem?!




 - Pamiętacie co wam mówiłem? –  menager spojrzał na nas wyczekująco.
 - Tak pamiętamy – odpowiedział za nasz wszystkich Kendall spoglądając co chwilę na jakąś atrakcyjną blondynkę, która stała po drugiej stronie poczekalni na przyloty.
 - To świetnie – ten straszny człowiek uśmiechnął się zadowolony. Czy on na serio musi być tak odrażający? W sumie to się nie dziwię, że nie ma żony, bo która by go zechciała?! Żadna. Skrzywiłem się na samą myśl, że ten czarnuch mógłby być dla kogoś kimś więcej . fuj!
 - Tak właściwie to po co tu siedzimy? – spytał James znudzony siedzeniem przez całą godzinę na plastikowym krzesełku w holu lotniska.
 - Czekamy na przylot chłopców z One Direction – udzieliłem mu odpowiedzi bo nikt inny nie raczył tego zrobić – Przecież, wiesz że wylecieli z Londynu dużo później niż my z Los Angeles – to było oczywiste. Nie mogłem doczekać się ich przybycia, od kiedy zrobiło się o nich głośno, chciałem ich poznać. W mediach ciągle powtarzają, że są piątką najlepszych przyjaciół których nie zniszczyła sława tak jak większość. Słyszałem też, że są strasznie zabawni, mili i zachowują się jak zwykli nastolatkowie. Co jest rzadkością w show biznesie, siedzę w tym od dziecka i wiem jak to wygląda.  Pewnie zastanawiacie się co robiłem takiego jak byłem dzieckiem? No tak na pewno nic wtedy nie słyszeliście o małym Carlosie… hmm… jak to wyjaśnić… można powiedzieć, że to przez rodziców: matka aktorka, która uwielbiała zabierać mnie na plan i ojciec biznesmen, który zabierał mnie do swojego biura, jak ja się wtedy nudziłem. Nie lubiłem z nimi jeździć do ich pracy, ale to był jedyny sposób, żeby spędzić z nimi trochę czasu. Można powiedzieć, że zmarnowałem swoje dzieciństwo, najpiękniejszy okres w życiu człowieka, na siedzeniu w biurze i planie filmowym. Rodzice próbowali mi to wynagrodzić drogimi prezentami, ale ja tego nie chciałem, wtedy tak jak dzisiaj potrzebuję tylko i wyłącznie ich miłości i niczego więcej. Niestety nie poświęcali mi uwagi, miłości też nie okazywali. Rodziców zastępowały mi nianie, taa, ich sztuczne uśmiechy pamiętam do dziś, nienawidziłem ich. Dobra koniec gadania o mnie, wróćmy do rzeczywistości. Więc na czym to ja.. a no już wiem. Powiem wam jedno: bardzo chciałbym znaleźć w którymś z nich prawdziwego przyjaciela, którego nigdy nie miałem i wiem, że pewnie domyślacie się dlaczego. Tak to właśnie przez to o czym myślicie.
 - Nawet o tym nie myśl – Logan spojrzał na mnie znad jakiegoś czasopisma naukowego, nasz kujonek. Rozejrzałem się dookoła ufff, na szczęście menager gdzieś sobie poszedł.
 - Nie wiem o czym mówisz – próbowałem go okłamać.
 - Dobrze wiesz co mam na myśli – odłożył gazetę i spojrzał na mnie współczująco – Też chciałbym ich poznać, też chciałbym żeby ta trasa była wyjątkowa, też chciałbym się świetnie bawić. Ale.. – nie dokończył.
 - Nie będziemy mieli na to czasu. Wiem Log – nie wiem dlaczego, ale zawsze zdrabniałem tak jego imię – ale to niesprawiedliwe – dokończyłem.
 - Masz rację. No cóż Joe był jedynym menagerem, który chciał nas promować. Podpisaliśmy kontrakt i teraz musimy dla niego pracować i robić to co nam każe. Nawet jeśli większość kasy za koncerty którą powinniśmy dostawać my, on nam zabiera. Nie możemy nic na to poradzić. Jest jeden plus – uśmiechnął się – możemy spełniać marzenia o wielkiej karierze boys bandu. Może i on jest kretynem, ale zobacz jak daleko dzięki niemu zaszliśmy. Wydaliśmy płytę, nakręciliśmy kilka teledysków, gramy koncerty, może nie takie duże, ale jednak, no i przecież niedługo będziemy przygotowywać piosenki na drugą płytę. Powinniśmy być mu wdzięczni, nawet jeśli nami pomiata.
 - Ale dlaczego nie pozwala nam zbliżyć się do chłopaków z One Direction? Czemu zakazał nam jakichkolwiek kontaktów z nimi? – chyba zadałem pytanie retoryczne, znałem na nie odpowiedź.
 - Bo twierdzi, że nie wolno bratać się z konkurencją. Mówi, że to zepsuje naszą karierę. Ale prawda jest inna… po prostu Joe jest świnią, która lubi uprzykrzać innym życie – Logan westchnął.
 - Taaa… - chyba niestety miał rację, menager uwielbia patrzeć na smutek innych ludzi.
 - Carlos? – mój kumpel popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
 - Tak? – ciekawe czemu tak się na mnie patrzył.
 - Proszę obiecaj mi, że nie złamiesz zakazu Joe’go . nie chcę, żeby ta świnia pod byłe pretekstem wyrzuciła cię z zespołu – miał poważny ton głosu.
 - Log ja… - zastanawiałem się czy mogę mu to obiecać.
 - Proszę obiecaj – nie dawał za wygraną, no cóż martwił się o mnie.
 - No dobrze – te słowa wywołały na jego twarzy ogromny wyszczerz, co sprawiło u mnie wybuch śmiechu. James zaciekawiony z czego się chichramy wyjął słuchawki z uszu i spojrzał na nas pytająco.
 - Co was tak rozbawiło? – spytał zniecierpliwiony.
 - Nic takiego – luknąłem na kujanka, któremu już minął napad głupawki.
 - Samolot lecący z Londynu właśnie wylądował na pasie numer 2 – rozległ się kobiecy głos z głośników. Od razu zerwaliśmy się całą czwórką z siedzeń i udaliśmy się w kierunku miejsca gdzie mieliśmy poznać chłopaków z innego zespołu. A raczej nie poznać, bo przecież Joe jest nieubłagalny, a po prostu przywitać, a potem pójść tam gdzie będzie nam kazał nasz kochany menager. Pewnie domyśliliście się że te ostatnie słowa to sarkazm. Stanęliśmy w tłumie osób czekających na swoich bliskich. Niektórzy trzymali w rękach tabliczki z takimi napisami jak:” Państwo Williams” albo ‘’Alberta Collins”( jakie dziwne imię).  W końcu ich dostrzegłem, pięć sylwetek idących w naszym kierunku taszcząc ze sobą walizki. Uśmiechnąłem się na ich widok, zastanawiając się czy naprawdę są tacy jak oczekiwałem. Oni też się uśmiechali, sprawiali wrażenie szczęśliwych. Wtedy wiedziałem, że ta trasa będzie wyjątkowa…


____________________________________________
HEJ! mimo że pod ostatnim rozdziałem było mało kom. to i tak postanowiłam dodać kolejny ;) jest mi bardzo smutno, że 15 osób zaznaczyło na ankiecie że czyta moje opowiadanie, a pod rozdziałami są po 2 kom. ;(   CZY MOGLIBYŚCIE TO ZMIENIĆ? bardzo proszę ! bo jak na razie nie wiem czy jest sens dalej dodawać rozdziały :\ a przecież akcja dopiero się rozwija! ;p

czy moge prosić o 3kom? bardzo mi na tym zależy! ;)
P.S kolejny rozdział mam już gotowy, ale poczekam aż będą jakieś komentarze ;)

2 komentarze:

  1. hejka, zapraszam serdecznie na www.lead-me-to.blogspot.com na drugi rozdział :D Skomentowałaś pierwszy, więc pomyślałam, że Cię poinformuję :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy wpis doprowadza mnie do ekstazy radości, a jego brak do łez, dlatego tonę w oceanie smutku